wtorek, 19 lutego 2013

Hitchcock #18: Tajny agent (1936)


Czwarty z rzędu wspólny thriller szpiegowski Hitchcocka i Charlesa Bennetta jest jednocześnie tym najbardziej kontrowersyjnym. Adaptacja popularnej powieści Josepha Conrada pod paroma względami wyprzedzała swój czas, dlatego premierę przyjęto z mieszanymi uczuciami. Dziś pozostaje jednym z najciekawszych dokonań Hitcha z tego okresu.

Bohaterem filmu jest tajemniczy pan Verloc (Oskar Homolka), zaangażowany terrorysta, który na co dzień wiedzie żywot… właściciela kina. Już w pierwszej scenie Verloc doprowadza do olbrzymiej awarii prądu w Londynie, a z kolejnych dowiadujemy się, że plany jego organizacji sięgają znacznie dalej. Pod względem fabularnym, na tym etapie jest to jeszcze dość przejrzysty kryminał, w którym stawką jest demaskacja utajnionej tożsamości. Żona bohatera (Sylvia Sidney) nie wie o jego drugim życiu, ale Scotland Yard jest już na tropie – w łaski pani Verloc niepostrzeżenie wkrada się pracujący pod przykrywką detektyw (John Loder).

Hitchcock długo bawi się w przeciąganie liny, klucząc pomiędzy trójką bohaterów, którzy wzajemnie się podchodzą – detektyw usiłuje zdemaskować kiniarza, kiniarz stara się wywieść w pole detektywa, a zakleszczona między fascynacją tym pierwszym, a przywiązaniem do tego drugiego kobieta usilnie chce ich zrozumieć. Na pół godziny przed końcem filmu dokonuje się jednak dość istotna wolta, która diametralnie zmienia ich wzajemne relacje i towarzyszące im motywy.


W tej najsłynniejszej scenie filmu, a być może także całego brytyjskiego dorobku Hitchcocka, pozostający pod obserwacją Verloc wysyła swego nastoletniego szwagra z przesyłką do miasta. Chłopak ma ją zostawić w określonym miejscu w określonym czasie, ale po drodze kilka rzeczy go rozprasza. Nie wie jednocześnie, w przeciwieństwie do nas, że w paczce znajduje się bomba, która eksplodować ma dokładnie o 13:45. Reszta to już czysty suspens - chłopiec przemieszcza się autobusem, desperacko starając się zdążyć na umówioną godzinę, a jednocześnie zerka na wieżę zegarową, które bezlitośnie odmierza pozostały mu czas.

[SPOILER] Wybuch, który w końcu następuje, zabijając zarówno chłopca, jak i wszystkich pozostałych pasażerów, był dla ówczesnej publiczności niezwykle trudnym i, biorąc pod uwagę narracyjną zachowawczość ówczesnego kina, niespodziewanym doświadczeniem. Nawet dzisiaj, po blisko 80 latach, radykalna kulminacja budzi spore emocje, ale jest też kluczowa dla wydarzeń po niej następujących. [SPOILER]

„Tajny agent” jest też przy okazji doskonałym przykładem przywiązania Hitchcocka do szczegółów realizatorskich. Jeśli w poprzednim jego filmie, „Bałkanach”, akcentowany był przede wszystkim dźwięk, tu jest to montaż, płynnie przeplatający jedno ujęcie z drugim. Oprócz sceny z autobusem, w pamięci zostaje też choćby ta z ZOO, z olbrzymim akwarium, za szybą którego majaczy w pewnym momencie fasada miasta.

Ciekawostką pozostaje, że Sylvia Sydney była jedną z pierwszych gwiazd, które otwarcie mówiły o niewłaściwym zachowaniu reżysera na planie - po realizacji "Tajnego agenta" Sydney odmówiła dalszej współpracy z Hitchcockiem.


8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz