Czytelnicy, którzy śledzą moje poczynania od niedawna, nie będą tego wiedzieć, a ci którzy są ze mną dłużej - pamiętać, ale oryginalne "Z górnej półki" nie było tylko Facebookowym dodatkiem do mojego bloga w Polityce, a... blogiem samym w sobie. Pomysł narodził się któregoś styczniowego dnia 2010 roku, a sam blog stał się miejscem, w którym przez kolejny rok dzieliłem się swoimi przemyśleniami o kinie; głównie w formie odnośników do zewnętrznych publikacji.
Fanpage był - i jest - naturalnym przedłużeniem i rozwinięciem tamtej działalności, ale gdy w międzyczasie pojawiła się propozycja prowadzenia bloga filmowego w Polityce, ten na Blogspocie najpierw zszedł na dalszy plan, a w konsekwencji został przeze mnie mocno zaniedbany.
Nie licząc pojedynczych, sporadycznych prób, przez blisko półtora roku nie pojawiały się tu żadne nowe materiały. Z prostego względu: nadmiar codziennej pracy uniemożliwiał mi publikowanie dodatkowych treści, a rolę podstawowego przekaźnika dla różnych myśli, komentarzy i spostrzeżeń przejął fanpage. Dzisiaj, gdy niektóre z publikowanych tam wpisów zaczęły rozrastać się z kilku zdań do kilku akapitów, a ich zasięg i długowieczność ogranicza mechanika szybko rotujących treści na Facebooku, postanowiłem na stare śmieci powrócić. Od teraz materiały zamieszczane tylko tam, np. cykl o Hitchcocku czy "Hollywood (nie)znane", na fanpage'u będą tylko linkowane i właśnie tutaj pojawią się w całości.
Z tej okazji poddałem blog poważnemu liftingowi. Usunąłem stare treści, zostawiając sobie tylko dwa wpisy: jeden testowy, drugi - wtedy, dwa i pół roku temu, niezwykle dla mnie ważny - będący wspomnieniem miłego wyróżnienia ze strony tygodnia "Wprost". Zmieniłem też layout na bardziej przejrzysty, wyrzuciłem zbędne gadżety, poprawiłem czcionki i paletę barw. Mam nadzieję, że efekt końcowy jest przyjemny dla oka, a samo miejsce odżyje na nowo.