wtorek, 9 kwietnia 2013

Hitchcock #21: Oberża Jamajka (1939)


Ostatni film Hitchcocka sprzed wyjazdu do Stanów jest jednocześnie tym najbardziej rutyniarskim. Nieustanne starania i namowy Davida O. Selznicka zrobiły swoje – podczas realizacji „Oberży…”, Alfred myślami był już przy hollywoodzkim debiucie. Być może dlatego swój ostatni brytyjski film poddał bez walki – gdy warunki realizacji dyktować zaczął Charles Laughton, Hitchcock nie zaprotestował.

Jako producent filmu, Laughton miał decydujący wpływ na kształt całej produkcji. To właśnie od zadecydował, że jego postaci należy się więcej czasu ekranowego, co zmusiło Hitchcocka do innego rozpisania jego roli i szybszego zdradzenia widzowi, że wciela się on postać negatywną. Na tym etapie nie miało to jednak dla niego znaczenia – „Oberża…” miała być tylko formalnością i tematycznym przedbiegiem przed realizacją, już za Oceanem, „Rebeki”. Tym bardziej, że obie historie napisano w oparciu o twórczość Daphne Du Maurier, autorki gotyckich romansów, którą młody Hitchcock był oczarowany.

Pierwsza z trzech zekranizowanych przez niego powieści Du Maurier dziś wyraźnie odstaje jednak od  pozostałych (oprócz „Rebeki”, będą to jeszcze „Ptaki” z 1962).

Cofając się do początku XIX wieku, Hitchcock wkroczył na płaszczyznę, z którą nie miał (i nie będzie miał, nie licząc nakręconego 10 lat później „Pod znakiem Koziorożca”) dotąd do czynienia. Jego filmy zawsze oscylowały wokół aktualnych zagadnień, nie dziwi więc, że przeszłości nie udało mu się wykorzystać jako przekonującego kostiumu - w jego rękach stała się ona jedynie pustą stylizacją, niezgrabnie przywołującą czasy, kiedy Wielką Brytanią rządzili wyjęci spod prawa szabrownicy i sprzedajni lordowie.

Nie potrafiąc przeszczepić na ekran najważniejszego czynnika historii Du Maurier – sugestywnej atmosfery – Hitchcockowi pozostała mało wyrafinowana intryga, niby rozgrywająca się w środowiski piratów (!), ale jednak dość jednoznacznie przypominająca jego wcześniejsze filmy, na czele z „39 krokami” oraz „Młodym i niewinnym”.

Schemat fabularny pozostał niemal identyczny: młoda kobieta (tym razem Maureen O’Hara) decyduje się pomóc niewinnemu przystojniakowi, po czym razem uciekać muszą przed grożącym im niebezpieczeństwem.
Tym razem zabrakło jednak interpretacyjnych niuansów, realizatorskich smaczków czy nawet wyrazistych postaci.

I choć nawet Hitchcock szybko zapałał nienawiścią do skleconego na kolanie filmu, to ówczesna publika go pokochała – „Oberża…” z blisko 4 milionami zarobionymi w box office, do dziś pozostaje jednym z największych jego sukcesów finansowych w Wielkiej Brytanii.
5/10


1 komentarz:

  1. Może zarobił sporo, ale czy rzeczywiście na to zasłużył? Wydaje mi się, że nie.

    OdpowiedzUsuń